O co tak naprawdę kłócili się dwaj prezesi: Kaczyński i Rzepliński?

Kiedy zaczynałam czytać książkę Lecha Mażewskiego „Wiele hałasu o nic? Konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego w latach 2015-2016 w perspektywie rozważań modelowych”, byłam pewna, że autor opowie się za jedną ze stron konfliktu, czyli wybierze jednego z prezesów: albo Rzeplińskiego, albo Kaczyńskiego. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu nie zrobił tego. Lech Mażewski jest prawnikiem i książka jest napisana tak, jakby autor spotkał obu bohaterów na sali sądowej, wysłuchał argumentów obu stron i na koniec wydał werdykt. Jaki, nie zdradzę, ale na tle wszystkich okoliczności, zdarzeń i danych, jakie przytoczył, wydaje się sprawiedliwy. Choć miejscami wydaje się, że w ogóle poddaje w wątpliwość sam spór i jego sens..
Książka kończy się supozycjami autora na temat dalszego przebiegu tego konfliktu już w 2017, z udziałem Sądu Najwyższego. Mażewski pisze językiem dostępnym nie tylko dla fachowców, tj. prawników i politologów, przypomina dzieje TK i sądownictwa konstytucyjnego w PRL i III RP, analizuje, obiektywnie prezentuje i omawia przyczyny sporu między władzą ustawodawczą, i wykonawczą, a sądowniczą, reprezentowaną przez TK. Autor omawia tezy formułowane przez analizujących przebieg tego konfliktu, jak i stawia własne. Jego zdaniem, choć do konfliktu nie musiało dojść, choć – z drugiej strony – mógł on rozpocząć się od zakwestionowania legalności wyboru nie tylko dwóch, ale całej piątki sędziów TK, bo zależało to w zasadzie od daty zwołania pierwszego posiedzenia nowego Sejmu przez nowego prezydenta, to nie jest sporem tylko o tę kwestię, ani konfliktem personalnym między b. prezesem TK Rzeplińskim a prezesem PiS J. Kaczyńskim, ale ma znaczenie fundamentalne dla charakteru ustrojowego Rzeczypospolitej, dla instytucjonalnych rozstrzygnięć w kwestii równowagi między władzami: ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Uważa też, że – póki co – konflikt ten wydaje się nierozstrzygnięty, albo też należy go widzieć jako „wiele hałasu o nic”, bo trudno za rozstrzygnięcie o postulowanym przez niego charakterze ustrojowym uznać zmiany personalne, których dokonano w łonie TK.
Jednak najciekawszą informacją, jaką przeczytałam w książce, było to, skąd w ogóle wziął się Trybunał Konstytucyjny. Okazuje się, że pomysł jego powołania padł w 1981 r. na I Krajowym Zjeździe Delegatów NSZZ „Solidarność” w Gdańsku Oliwie a w życie wcielił go nie kto, jak gen. Wojciech Jaruzelski podczas stanu wojennego w Polsce.
Trudno oprzeć się wrażaniu, ze to prawdziwy chichot historii…

No comments yet.

Leave a Reply

CommentLuv badge