Pięcioletni prawnuk Sienkiewicza
„Prószył drobny, listopadowy śnieg. Po ubielonym parku chodził Kalenik – Zbyszko z Bogdańca, napastowany przez pięcioletniego Bartka Sienkiewicza – prawnuka, pytaniami o walkę z niedźwiedziem. […] Był rok 1966.”
Ten „pięcioletni Bartek” to minister Bartłomiej Sienkiewicz, którego nagrana rozmowa z ministrem Belką i Sławomirem Cytryckim zachwiała rządem Donalda Tuska.
Rzeczywiście jest prawnukiem Henryka Sienkiewicza, laureata literackiej Nagrody Nobla, i to w prostej linii. Jest synem Juliusza Sienkiewicza, wnuka Henryka. Urodził się w 1961 roku, skończył Uniwersytet Jagielloński, działał w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów, Ruchu Wolność i Pokój, był aresztowany itd. Potem pracował w Urzędzie Ochrony Państwa, był współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego” itd.
Początkowo myślałam, że to tylko zbieżność nazwisk, ale jednak nie. Człowiek o świetlanym życiorysie, wydawałoby się szlachetność wypisana na twarzy, nawet jest zewnętrznie podobny do pradziadka.
Jak się okazuje, nic to, jak mówił pan Wołodyjowski. Rozwijając to powiedzenie, o niczym to nie świadczy, ani pochodzenie, ani wykształcenie, ani status materialny czy społeczny. Każdego można zdemoralizować, mówiąc gorzko – wszystko zależy od ceny, za jaką można kupić człowieka. Co powiedziałby Henryk Sienkiewicz, widząc taką demoralizację swojego potomka? On, który pisał „ku pokrzepieniu serc” w czasach, kiedy Polski nie było na mapie, gdyby zobaczył swojego prawnuka frymarczącego ojczyzną za nędzne srebrniki? Ale takie mamy elity, taki mamy rząd. A jeżeli takie są elity, to jaki jest lud, jacy my jesteśmy?
„Mietek Kalenik – filmowy Zbyszko z Bogdańca, […], udzieliwszy wyczerpujących informacji Bartkowi Sienkiewiczowi, jak zmagał się ze specjalnie tresowanym niedźwiedziem i jak gnając konno na pomoc Danuśce, niezupełnie zgodnie z tekstem „Krzyżaków” złamał nogę…”
Co zostało z tych wyjaśnień po 48 latach? Szkoda gadać…
Oba cytaty pochodzą z książki Barbary Wachowicz „Malwy na lewadach”.
Najnowsze komentarze